środa, 27 lutego 2013

Dziesiąty wpis

" Niemożliwe"

   Wczoraj byłam z koleżanką w kinie na "Niemożliwe". Film oparty na faktach autentycznych. Historia rodziny- Marii, Henry'ego i ich trzech synów, która przeżyła tsunami w Tajlandii w 2004 roku. 
   Polecieli tam na święta Bożego Narodzenia. Na początku wszystko było dobrze dopóki znad południowo-wschodnich wybrzeży Azji nadeszła ogromna, śmiertelna fala. Rozłączyła ona wiele rodzin, w tym naszych głównych bohaterów. Zginęło wielu ludzi. Cały film opiera się na tym jak Henry szuka swojej żony i najstarszego syna- Lucasa. Oni w tym czasie są w szpitalu gdyż Maria musi przejść dwie operacje: klatki piersiowej i nogi. Chłopiec, który nie doznał poważnych obrażeń za prośbą matki pomaga innym ludziom. Czy rodzina odnajdzie się i wróci do domu w komplecie? Tego nikomu nie zdradzę, bo zepsuję cały efekt.
   Film rozkręca się już na samym początku i trzyma w napięciu do samego końca. Niektóre momenty są trochę denerwujące, nie będę tutaj mówiła o co chodzi, bo zepsuję... Popłakałyśmy się z Oksaną. Myślę, że to był dobry wybór i nie żałuję wydanych 15 zł. "Niemożliwe" serio jest niemożliwe i trudno uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się na prawdę.


niedziela, 17 lutego 2013

Dziewiąty wpis

TĘSKNIĘ ZA NIM!

Pewnego razu kogoś poznałam, kogoś z kim się niewiarygodnie zaprzyjaźniłam. Dogadywałam się z nim jak z nikim innym. Mogłam o wszystkim z nim porozmawiać. Jeszcze nikomu tak nie ufałam i przy nikim nie czułam się taka bezpieczna. Nie czułam przed nim wstydu, byłam po prostu sobą. Znaliśmy się tylko parę dni, ale ja głupia wiedząc, że mieszkamy daleko od siebie na przekór sobie cholernie się do niego przywiązałam. Daleko? Może nie tak bardzo daleko, ale on powiedział, że za daleko. Ja także nie popieram związków na odległość, ale dla niego byłam gotowa wszystko przeżyć. Nawet te pierdolone kilometry. Nie mam pojęcia co on teraz czuje, ale ja płaczę po nocach wiedząc, że go nie mogę zobaczyć. Tak pragnę, żeby mnie dotknął, wziął za rękę, przytulił, pocałował... by to wszystko wróciło. Nigdy niczego takiego nie czułam. Jak to się nazywa, miłość? Nie wiem, bo nigdy wcześniej jej nie doznałam, ale wiem, że nie mogę bez niego wytrzymać. Nie wiem, czy on chociaż trochę za mną tęskni. To idiotyczne, ktoś sobie może pomyśleć, że to banalne problemy nastolatków XXI wieku, ale czuję ból gdy widzę, że on nie chce ze mną nawet popisać, porozmawiać. Czekałam dzisiaj tak długo, miał napisać... nie napisał... Najlepiej będzie jak się z niego wyleczę, bo zapomnieć nie zdołam. Mogę przestać czuć ból, ale nigdy nie zdołam zapomnieć tych wszystkich, pięknych chwil. Kiedyś przyjdzie moment kiedy po prostu będę szczęśliwa. W życiu tak jest, że są dobre, jak i złe chwile, ale to nie jest powód, żeby się załamywać. Wierzę, że w końcu przyjdzie taki dzień, kiedy z uśmiechem na twarzy, wstanę i powiem: 'W końcu jestem szczęśliwa'...ale jeszcze nie teraz. Na ten czas nie potrafię o nim nie myśleć i nie marzyć o tym by z nim porozmawiać. W tej chwili cierpię. Nienawidzę cię, że pozwoliłeś mi na to, żebym się w tobie zakochała. Nienawidzę cię za to, że mnie tyle zwodziłeś... ale jednocześnie nie mogę przestać o tobie myśleć. Nienawidzę siebie za to, że jestem taka naiwna. Nienawidzę świata, za to
jaki jest niesprawiedliwy...


niedziela, 10 lutego 2013

Ósmy wpis

Challenge?!

Ostatnio tak chodziłam sobie po youtube i oglądałam różne filmiki z wyzwaniami. Może to taki trochę temat już przeżyty, ale chciałam o tym napisać. Najpopularniejsze chyba to cynamonowy challenge oraz sól i lód challenge. Myślę, że prędzej zrobiłabym to drugie. Jeżeli ktoś jest nie w temacie to jedno wyzwanie polega na połknięciu łyżki cynamonu, oczywiście nie popijając wodą. Nie polecam tego ludziom, którzy mają astmę lub jakieś problemy z płucami. Dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie próbujcie. Drugie zaś na ściskaniu w dłoni jak najdłużej soli i kostki lodu. Może na pozór nie wydaje się to takie trudne, ale podobno to strasznie boli i powoduje odmrożenia. Dłonie później przez kilka dni są czerwone. Nie robiłam żadnego z nich. Chciałyśmy niedawno z koleżankami zobaczyć jak to działa, ale jednak zrezygnowałyśmy. W sumie stwierdzam, że jednak nawet nie chcę, nie jest mi to do niczego potrzebne. Próbowały już to tysiące osób, nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim na świecie. Na youtube jest około 83400 wyników pod hasłem "cinnamon challenge" i około 20700 wyników pod hasłem "salt and ice challenge". Nie wspominam o wyzwaniach pod inną nazwą. Oczywiście mnóstwo osób nie nagrywa tego tylko robi to między sobą. Więc pomyślcie ile już osób wciągnęło się w tą zabawę. Próbowaliście już tego? Co sądzicie na ten temat? Chętnie poczytałabym wypowiedzi innych blogowiczów.

piątek, 8 lutego 2013

Siódmy wpis!

Bardzo dawno nie pisałam!

Przepraszam za moją nieobecność... jeżeli w ogóle mam kogo przepraszać, bo nie wiem czy ktoś czyta moje amatorskie wpisy. Niedawno miałam ferie i byłam w górach. Kocham Tatry! Kocham Zakopane! W Krakowie też byłam, ale niestety nie zwiedziłam zbyt dużo, ale co mi tam... Kocham Kraków! Hahaha, wszystko dzisiaj kocham, kocham was! Ok, kontynuuje... Nauczyłam się więc jeździć na nartach. Może nie jeżdżę dość dobrze by zjeżdżać z jakiś wielkich szczytów górskich o kącie 50 stopni, haha, ale z małego pagórka zjechałam i to jest dla mnie wielki sukces. Mój pierwszy raz na nartach! Jadłam też "łoscypki " i byłam w góralskim barze jakimś, karczmie czy czymś, a w menu: "ogórek w becce kisony ". Ci ludzie zadziwiają mnie swoim językiem, kocham ich po prostu. Ogólnie w Zakopcu poznałam wspaniałych ludzi z którymi utrzymuję kontakt i myślę, że nie będzie tak, że niedługo o sobie zapomnimy jak to czasami bywa. Bynajmniej ja o nich nie zamierzam zapominać i obiecaliśmy sobie, że w wakacje się spotykamy. Z niektórymi w sumie niedługo się spotkam. Nie jest tak źle wszyscy jesteśmy z tego samego województwa, ale dziesiątki, setki kilometrów i tak nas dzielą. To jest bardzo smutne. Jak się rozstawaliśmy... to było okropne, nigdy w życiu tak nie płakałam. Ostatnim razem? Hmm, może tak z 14 lat temu. Wracając do domu całą drogę ryczałam, a tata się ze mnie śmiał. Śmieli się potem też w domu gdy mój mały brat patrząc na zdjęcie Giewontu, na którym widoczny był malutki krzyż pytał się czy to ja. "Tak to ja... chyba mrugnęłam". Nie chcę nikogo zanudzać moimi wrażeniami z ferii. Później może dodam jakiś wpis i wypowiem się na jakiś konkretny temat.